Tadeusz Pietrzykowski - bokserskie umiejętności uratowały mu życie

Brak komentarzy



Tadeusz Pietrzykowski ps. "Teddy" urodził sie w Warszawie 8 kwietnia 1917 roku. Od małego uwielbiał sport. W wieku 15 lat zapisał się do klubu WKS Warszawianaka, ponieważ postanowił zostać piłkarzem. Jednak ta dyscyplina szybko mu się znudziła i już rok później wstąpił w szeregi sekcji pięściarskiej Wojskowego Klubu Sportowego Legia, gdzie trenerem był sam Feliks Stamm.
Jego kariera zaczeła się rozwijać bardzo szybko. W 1936 r., jako 19-latek pokonał w turnieju o mistrzostwo Warszawy czempiona Polski, Antoniego Czortka, a rok później został uznany przez "Przegląd Sportowy" za najlepszego boksera stolicy w wadze koguciej. Pietrzykowski był nikłej postury, lecz słynął za to ze świetnej techniki, odporności na ciosy, silnego uderzenia i niezwykłej szybkości (z tego powodu zyskał przydomki takie jak „Biała Mgła” czy też "Żelazna Pięść"). Jego bardzo dobrze zapowiadającą się karierę przerwał niestety wybuch wojny.



We wrześniu 1939 roku Teddy walczył w obronie stolicy, a po jej kapitulacji chciał się dostać do Francji by móc nadal walczyć z okupantem. Niestety plan mu się nie powiódł i został złapany przez Niemców na granicy węgiersko-jugosłowiańskiej. W 1940 roku Pietrzykowski znalazł się w pierwszym transporcie do Auschwitz.

Pod koniec marca 1941 roku do obozu przybył przedwojenny zawodowy mistrz Niemiec wagi średniej - Walter Dünning, który pełnił tam funkcje kapo. Znany był z tego, że lubił się wyżywać na słabszych. To właśnie on wpadł na pomysł organizowania walk bokserskich w Auschwitz (Oświęcim). Do walki z brutalnym kapo namawiali Tadeusza koledzy a  pomysł ten bardzo spodobał się Niemcom. Stawką tego pojedynku było pół bochenka chleba i kostka margaryny. Pietrzykowski ważył wówczas 45 kg, a jego rywal ok. 70.
Walka trwała długie pięć minut. Sam Pietrzykowski, we wspomnieniach, które napisał już po wojnie, w latach 70., tak opisywał tę walkę:
 Przy rogu kuchni obozowej więźniowie utworzyli czworobok, w środku którego znajdował się "ring", na którym walczono. W ringu stał Dünning z łapawicami na rękach. Był to blondyn doskonale zbudowany, o potężnej masie mięśni, malutkich oczach i porozbijanych łukach brwiowych. W tym czasie nie było jeszcze w obozie rękawic bokserskich, tylko łapawice. Takież mi podano, więc je założyłem. Wokół dosłyszałem ostrzeżenia, połączone z pukaniem się w głowę: ty, zabije cię, zje cię. Ale nie było czasu na myślenie. Towarzyszyła mi jedna natrętna myśl: za walkę dają chleb. Byłem głodny. (...) Dünning wyciągnął jedną rękę, a następnie przyjęliśmy postawę bokserską. Rozpoczęła się walka. Zanim to nastąpiło, w umyśle jak błyskawica przewinęła mi się moja uprzednia kariera bokserska: sylwetka trenera Stamma, pierwsza i ostatnia walka. Wiedziałem jedno - że muszę walkę wygrać. Nie wiem, kto z nas był lepszym bokserem. Są jednak takie chwile, gdy rzeczy niemożliwe stają się rzeczywistością. (...) Kiedy Walter poszedł na mnie z wpół opuszczonymi rękami, uderzyłem go lewym prostym. Zdublowałem cios jeszcze raz i jeszcze raz. Dünning oganiał się ode mnie jak od muchy. Później skontrowałem go prawą ręką na szczękę. Cios doszedł celu, aż Walterowi odskoczyła głowa (...) Tak minęła pierwsza runda (...). Odezwał się gong (uderzono w dzwon na placu apelowym). Walter znów poszedł do przodu, tym razem bardziej energicznie. Musiałem więc użyć wszystkich umiejętności technicznych, aby się nie nadziać na cios przeciwnika. (...) Uderzyłem jak zwykle kilka razy lewym prostym, potem poszedłem prawym prostym, następnie lewym sierpem. I o dziwo cios doszedł, Walter nie zdołał go uniknąć. Czy nos, czy warga została uszkodzona, w każdym razie pod nosem ukazała się krew nad górną wargą - wspominał po latach Teddy.

Dünning poddał walkę, wobec czego Teddy zdobył upragniony chleb, stając się w obozie znany, a od kolejnego niedzielnego popołudnia regularnie zaczęły się odbywać walki bokserskie. Najpierw na prowizorycznym ringu wykonanym przez obozowych stolarzy, później przywieziono profesjonalną arenę i pojawili się nawet sędziowie. Rywalami Pietrzykowskiego byli zarówno uznani pięściarze, jak i zwykli zabijacy, więźniowie i wartownicy. Teddy opowiadał, że podczas jednej z walk z niejakim "Polakobójcą" po raz pierwszy i ostatni w życiu znokautował przeciwnika nie tylko świadomie, ale i z pełną przyjemnością. Podczas trzyletniego pobytu w Auschwitz Teddy stoczył ponad 40 pojedynków. Większość z nich zdecydowanie wygrał.




W archiwach obozowego muzeum znajduje się m.in. gryps napisany przez Teddy'ego do matki: "Jestem dziś mistrzem wszechwag KL Auschwitz po zwycięstwach poprzednich nad Janowczykiem, Dexponko, itd. Tak Mateńko, dostałem za to 10 bochenków chleba i 10 kostek margaryny - rozdałem na gwiazdkę biednym, niech i oni mają. Widzisz, przydał mi się boks".

SS-mani lubowali się w krwawych rozrywkach. Z boksu uczynili prawdziwą machinę, która przez lata dostarczała im rozrywki. Walki o przetrwanie, poza Pietrzykowskim, toczyli również inni Polacy, np. Zygmunt Małecki, czy Antoni Czortek, a najsłynniejszym bokserem KL Auschwitz był legendarny Salamo Arouch, Żyd, który w ciągu zaledwie dwóch lat stoczył 208 pojedynki (w tym czasie cała jego rodzina została wymordowana). Pietrzykowski nigdy nie skrzyżował z nim rękawic.

Pietrzykowski kontynuował swoją kariere w innych obozach - Neuengamme i Bergen-Belsen. W pierwszym z nich stoczył około 20 walk. W jednej z nich pokonał przedwojennego niemieckiego zawodowca, Schally Hottenbacha, który ważył 96kg! W ostatnim pojedynku, stoczonym niedługo po wyjściu ze szpitala, znokautował rosyjskiego żołnierza Kostię Konstantinowa.

Zostaw wyzwolony, gdy przebywał w obozie Bergen-Belsen. Wstąpił do 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, zajmował się tam organizowaniem zajęć sportowych i gdzie w 1946 r. zdobył tytuł mistrza tej dywizji w wadze lekkiej.

Po wojnie Tadeusz chciał kontynuować swoją kariere bokserską, ale nie pozwoliło mu na to jego zdrowie. Postanowił więc pracować jako nauczyciel wychowania fizycznego. Zmarł 17 kwietnia 1991 r.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Blogi Sportowe